Kosmetyki Anwen: Mint It Up

Hej! Prawdopodobnie będę ostatnią włosomaniaczką, która wypowiada się na temat tego szamponu, ale lepiej późno niż wcale. Produkt, z którym dziś do Was przychodzę to rzecz nie byle jaka, a Qltowy KOSMETYK 2018, więc coś jest na rzeczy, nie powiecie, że nie. Czy zaprzyjaźniłam się z szamponem peelingującym od Anwen, czy też więcej już do niego nie wrócę? Zapraszam do czytania.

Słowem wstępu: Nie ukrywam, że dość późno zabrałam się za testowanie produktów Anwen, zważywszy, że sama włosomaniaczką jestem od 2012 i o wspominanych kosmetykach wiedziałam praktycznie od samego początku. Skąd ta obsuwa? Sama nie wiem. Z pewnością nie z powodu sceptycyzmu, gdyż Annie mogłabym oddać w opiekę każdy pojedynczy włos na swojej głowie.

Estetyka opakowania: Czapki z głów. Kto jak kto, ale ANWEN doskonale wykorzystała możliwości współczesnego package designu. Produkty królowej włosomaniaczek są mega miłe dla oka. Nie za bardzo eleganckie, ale też nie podchodzą pod typowe opakowania, które widzimy w sieciówkach typu Hebe czy Rossmann.

Skład: aqua – woda,

sodium laureth sulfate – silny detergent,

cocamidopropyl betaine – łagodna substancja myjąca, pianotwórcza, pochodna oleju kokosowego; poprawia także konsystencję kosmetyku i jakość piany; pozyskuje się ją z naturalnych surowców (olej kokosowy), wykazuje dobre właściwości pianotwórcze oraz przeciwbakteryjne, wrażliwe osoby cocamidopropyl betaine może uczulać, wywoływać podrażnienia skóry głowy i wzmożone wypadanie włosów, na polskich stronach internetowych można znaleźć informację o tym, że jest to delikatny środek – nikt nie wspomina o badaniach amerykańskiej organizacji American Contact Dermatits Society i o problemie alergiczności betainy kokamidopropylowej; jeżeli występuje samodzielnie w produkcie wówczas nie jest szkodliwy, jednakże w połączeniu z sodium lauryl sulfate (itp.) powoduje przesuszenie skóry, łupież, wypryski na skórze owłosionej i alergiczne zapalenie skóry,

urea – mocznik, ma zastosowanie w produktach kondycjonujących do skóry suchej i szorstkiej, z przymieszkowym zapaleniem skóry; w niskich stężeniach do 10% działa zmiękczająco i nawilżająco, w wyższych ma zdolność złuszczania naskórka, jego wysokie stężenia można spotkać w preparatach do stóp likwidujących zrogowacenia; działa także buforująco na odczyn pH kosmetyków, pełni rolę konserwantu, zabezpiecza preparat przed nadkażeniem bakteryjnym, np. przy wkładaniu palca do kosmetyku,

prunus armeniaca (apricot) seed powder – puder z pestek moreli, substancja ścierająca stosowna w peelingach,

acrylates copolymer – przedłuża trwałość kosmetyku, poprawia konsystencję, zostawia film na włosach, zmiękcza je i wygładza,

propanediol – glikol roślinny, dzięki małej cząsteczce z łatwością wnika w głąb naskórka, poprawiając poziom jego nawilżenia,

polysorbate 20 – stosowany jako emulgator lub w preparatach myjących jako łagodny detergent,

dipotassium glycyrrhizate – składnik nawilżający, penetruje w głąb skóry, łagodzi podrażnienia, redukuje obrzęki, zmniejsza zaczerwienienie skóry i wzmacnia naczynia krwionośne, jest silnym antyoksydantem, hamuje działanie hialuronidazy, enzymu rozkładającego naturalny kwas hialuronowy w skórze, który odpowiada za jędrność i nawilżenie skóry, składnik przeciwzmarszczkowy, zapobiega starzeniu skóry, ma działanie antyalergiczne, łagodzące objawy alergii, wzmacnia funkcje obronne skóry przed czynnikami zewnętrznymi, przy mało nasilonych zmianach może zastępować leki steroidowe- hydrokortyzon, działa antyhistaminowo, wspomaga leczenie zmian atopowych skóry, egzemy, dermatozy i łuszczycę, przyśpiesza gojenie ran, drobnych uszkodzeń skóry i wyprysków, wspomaga walkę z trądzikiem, zmniejsza produkcję sebum, działa przeciwłojotokowo, antybakteryjnie, przeciwwirusowo, przeciwzapalnie, antygrzybicznie, zmniejsza aktywność melanocytów, komórek produkujących brązowy barwnik, zapobiegając przebarwieniom skóry, działa depigmentacyjnie i wspomaga inne substancje rozjaśniające przebarwienia, polecany do skór problematycznych i wrażliwych, zarówno tłustych, trądzikowych, naczynkowych jak i suchych oraz starzejących się, również w produktach do skóry głowy, łagodzi swędzenie i łupież,

bacillus ferment – substancja stosowana w peelingach enzymatycznych, złuszcza wierzchnią warstwę naskórka, niszczy spoistość komórkową złuszczanych komórek, dzięki czemu skóra może odnawiać się szybciej,

glycerin – gliceryna, humektant, utrzymuje wilgoć, nawilża, zapobiega utracie wody w naskórku, ułatwia przenikanie innych substancji w głąb skóry,

propylene glycol – substancja nawilżająca, filmotwórcza i rozpuszczalnik,

cetrimonium chloride – sól amoniowa IV-rzędowa, zapobiega elektryzowaniu się włosów,

polyquaternium-10 – jest doskonałym kationowym kondycjonerem do włosów i skóry; może być używany do wzmacniania uszkodzonych włosów, zwiększa objętość i jakość piany,

mentha piperita (peppermint) leaf oil – olejek z liści mięty pieprzowej, odświeża, koi, przynosi efekt chłodzący, spowalnia przetłuszczanie się włosów, pomaga w walce z łupieżem,

phenoxyethanol – składnik w formie cieczy, który wyróżnia się mocnym, kwiatowym zapachem, należy do grupy eterów, jest organicznym związkiem chemicznym, lekko rozpuszcza się w wodzie i jest stosowany jako środek konserwujący, który przedłuża czas przydatności kosmetyków do użycia, naturalnie występuje w zielonej herbacie, ale do kosmetyków dodawany jest w wersji syntetycznej, powstającej w laboratoriach, według większości źródeł, w ilości 1% jest bezpieczny, ale wokół tego składnika narosło mnóstwo legend, nie mówię, że należy je lekceważyć, nie mówię też, że od dziś macie omijać kosmetyki z tym składnikiem szerokim łukiem… osobiście uważam, że byłam na tyle często poddawana działaniu fenoksyetanolu przez ponad 20 lat życia, że jeden kosmetyk w tę czy drugą stronę zbyt wiele nie zmieni, mimo to, producent kosmetyczny nie powinien wprowadzać konsumenta w błąd i stylizować się na minimalistyczną, świadomą markę, wrzucając do swoich kosmetyków wysoce kontrowersyjne składniki, just saying,

ethylhexylglycerin – składnik, który hamuje rozwój drobnoustrojów w kosmetyku gotowym, dzięki czemu przedłuża jego trwałość, dodatkowo wykazuje działanie nawilżające i wygładzające,

sodium hydroxide – regulator pH,

citric acid – kwas cytrynowy, regulator pH, w wyższych stężeniach może działać keratolitycznie i złuszczać martwe komórki naskórka, a także działać rozjaśniająco na skórę, wspomaga działanie antyoksydacyjne,

parfum – kompozycja zapachowa.

Zapach:  Przyjemnie miętowy, naturalny, nienachalny.

Działanie: Jest to tak zwany szampon-rypacz, nie ma się co oszukiwać. Sodium laureth sulfate to bardzo silny detergent, więc zadaniem opisywanego przeze mnie kosmetyku jest bez wątpienia dogłębne oczyszczenie skóry głowy. Miałam już wcześniej przyjemność korzystać z szamponu o podobnym działaniu, który w przeciwieństwie do Mint It Up nie posiadał peelingujących drobinek. Mowa o Cliniscalp Purifying Scalp Cleanse CT – szamponie droższym od Anwenowego, aczkolwiek wartego swojej ceny moim zdaniem.

Podsumowanie: Zacznijmy od tego, że nie przepadam za peelingami do skóry głowy w pierwszej kolejności. Produkt Anwen ma wiele zalet i swoje własne grzeszki w postaci niemile przeze mnie widzianych składników. Jeżeli lubicie peelingować skórę głowy czymś więcej niż peeling enzymatyczny, polecam sprawdzić. Osobiście na razie zrobię sobie od miętowego szamponu przerwę.