Oesu, jak ja nie cierpię tego momentu. Momentu samouświadomienia. My, dziewczyny, lubimy sobie od czasu do czasu poegzystować w błogim samo-zaprzeczeniu, udając, że jakiś problem wcale nas nie dotyczy, albo, że znajomi wokół go wyolbrzymiają. Ja tak miałam z włosami, do pewnego momentu. Właściwie do połowy lutego, kiedy to spotkałam się z jedną ze znajomych na koncercie.