WAX ang PILOMAX NaturClassic Wax Blonda, maska do włosów zniszczonych i jasnych

Zapowiadałam tę recenzję już kilka dni temu, aczkolwiek do czasu pełnego rozwiania moich obaw dotyczących “aliena” na brodzie, postanowiłam dać sobie trochę czasu na regenerację i nie męczyć się sesjami produktowymi i analizą kosmetyków, które zużyłam. Dziś czuję się lepiej i odnoszę wrażenie, że opisywany przeze mnie kosmetyk nie doczekał się na blogu właściwej recenzji. A powinien. Dlaczego piszę “właściwej”? A dlatego, że o masce miałam przyjemność pisać już wcześniej ;>

Na potrzeby urozmaicenia dzisiejszej recenzji, postanowiłam porównać swoje odczucia z 2014 i umieścić fragmenty wpisu z recenzją tego samego produktu (którą to mam obecnie zapisaną na blogu jako szkic).

Słowem wstępu (2014): Kilka razy na blogu opisywałam już produkty od Pilomaxu i nigdy nie byłam zawiedziona, dlatego też do maski podchodziłam z pozytywnym nastawieniem. Przede wszystkim w pamięci miałam przyjemną konsystencję ekspresowej maski, kupionej nie tak dawno w osiedlowej aptece i jej niesamowite działanie.

Słowem wstępu: Słoiczek maski kupiłam w aptece, w poszukiwaniu produktu, którego używałam kiedyś, a którego działania nie byłam do końca pewna. Moje obecne włosomaniactwo nie jest tak świadome jak kiedyś i trochę eksperymentuję, dając szansę kosmetykom, którym normalnie bym tej szansy nie dała.

Estetyka opakowania (2014): Słoiczek może i nie ma cudownej szaty graficznej, ale za to wydobycie produktu jest banalnie proste i zaskakująco wygodne. Całość przypomina nieco produkty z Henna Wax Treatment. 

Estetyka opakowania: Nadal uważam, że szału nie ma ;).

Skład: zaleta maski: brak SLS, SLES, parabenów i silikonów.

Znajdziemy w niej: wodę, alkohol cetearylowy, substancję zapachową, fenoksyetanol (konserwant), DMDM hydantoinę (konserwant, którego lepiej unikać w kosmetykach*), chlorek cetylotrójmetyloamoniowy, którego główną funkcją jest ułatwienie spłukania preparatu, wyciąg z lawsonii bezbronnej – o właściwościach barwiących, pielęgnujących, hydrolat z kwiatów rumianku rzymskiego (działa przeciwzapalnie i łagodząco, ma silne właściwości regenerujące i nawilżające), tartrazynę – barwnik chemicznego pochodzenia, składnik mocno alergizujący, najczęściej wywołuje alergie u osób, które nie tolerują aspiryny (kwas acetylosalicylowy) lub są alergikami, mogą wystąpić objawy takie jak wysypka, złuszczenie skóry, problemy z oddychaniem i wzrokiem.

*sam formaldehyd (obecny także np. w dymie tytoniowym) jest substancją rakotwórczą i drażniącą, przyspiesza starzenie skóry. Z powierzchni skóry wchłania się słabo, jednak u osób uczulonych lub o skórze wrażliwej może wywoływać podrażnienia, w skrajnych przypadkach zaburzać czynności gruczołów łojowych i powodować stany zapalne skóry. Kosmetyków z zawartością DMDM Hydantoiny nie należy stosować w okresie laktacji i ciąży.

Składaqua – woda,

stearyl alcohol – alkohol stearylowy, alkohol tłuszczowy, emolient, znajduje się w olejach i tłuszczach; umożliwia powstanie emulsji, nawilża, natłuszcza,

cetyl alcohol – emolient, nawilżacz,

PEG-100 stearate – detergent, składnik konsystencjotwórczy, emulgator, substancja pianotwórcza,

glyceryl stearate – emolient tłusty, stosowany w stanie czystym może powodować zaskórniki; tworzy film na skórze/włosach, zapobiegając odparowywaniu wody (pośrednie działanie nawilżające); zmiękcza, wygładza kondycjonuje,

phenoxyethanol – składnik w formie cieczy, który wyróżnia się mocnym, kwiatowym zapachem, należy do grupy eterów, jest organicznym związkiem chemicznym, lekko rozpuszcza się w wodzie i jest stosowany jako środek konserwujący, który przedłuża czas przydatności kosmetyków do użycia, naturalnie występuje w zielonej herbacie, ale do kosmetyków dodawany jest w wersji syntetycznej, powstającej w laboratoriach, według większości źródeł, w ilości 1% jest bezpieczny

ethylhexylglycerin – składnik, który hamuje rozwój drobnoustrojów w kosmetyku gotowym, dzięki czemu przedłuża jego trwałość, dodatkowo wykazuje działanie nawilżające i wygładzające,

lawsonia inermis extract – ekstrakt z lawsonii bezbronnej, henna. otrzymuje się z niej czerwonawo – pomarańczową substancję barwiącą (lawson), ma działanie wygładzające, nabłyszczające i pogrubiające włosy, kondycjonuje skalp, wzmacnia cebulki włosowe,

butylene glycol – składnik odpowiadający za utrzymanie wilgoci, rozpuszczalnik,

chamomilla recutita extract – ekstrakt z rumianku pospolitego, wykazuje działanie przeciwzapalne, łagodzi podrażnienia, zaczerwienienia oraz świąd skóry,

behenamidopropyl dimethylamine – substancja antystatyczna i emulgująca,

lactic acid – kwas mlekowy, ma właściwości zmiękczające i silnie nawilżające oraz regulujące mechanizm naturalnego złuszczania skóry, wyrównuje koloryt skóry, może uwrażliwiać skórę na promieniowanie UV, polecany głównie skórom suchym, z zaburzeniami rogowacenia i wrażliwym,

DMDM hydantoin – konserwant pochodny od formaldehydu, może w produkcie lub na skórze uwolnić formaldehyd, który powoduje starzenie się skóry i jest silnym alergenem, od dawna podejrzewany o wywoływanie raka,

parfum – kompozycja zapachowa,

hydroxyethylcellulose – zagęstnik kosmetyku,

cetrimonium chloride – sól amoniowa IV-rzędowa, zapobiega elektryzowaniu się włosów i ułatwia spłukiwanie maski,

disodium EDTA – pełni rolę konserwantu i stabilizatora; w większym stężeniu podrażnia skórę i błony śluzowe, a kosmetyków z EDTA w składzie nie należy stosować z lekami zawierającymi żelazo, miedź, cynk, glin, ołów czy bizmut, ponieważ wykazuje działanie wiążące metale ciężkie; odradza się również stosowanie kosmetyków z tym składnikiem w przypadku zażywania antybiotyków, w czasie laktacji i ciąży. w sieci można natknąć się na informacje odnośnie kancerogennego działania zanieczyszczonego EDTA (w połączeniu ze związkami azotowymi, EDTA tworzy nitrozaminy, które mają działanie rakotwórcze), jednakże podchodziłabym do tego typu informacji z pewnym dystansem. EDTA stosowany w niskich dawkach jest nieszkodliwy dla organizmu,

CI 19140 – tartrazyna – organiczny związek chemiczny, cytrynowożółty barwnik azowy

Zapach (2014): Sama nie wiem czemu, ale mimo tego, że jest bardzo, bardzo chemiczny – mi się podoba.

Zapach: Nie wydaje się tak chemiczny, jak kiedyś.

Działanie na moich włosach (2014): Tak jak wspominałam wcześniej, maskę niezwykle przyjemnie nakłada się na włosy. Ma kremową konsystencję, ale co do samego działania – mimo trzymania jej na głowie zgodnie z zaleceniem producenta, nawet do 30 minut, pod czepkiem, nie zauważyłam nie wiadomo jakiej zmiany.

Działanie: Moje odczucia dotyczące samego nakładania uległy zmianie. Maska wydaje się niezwykle ciężka, natomiast już 2-3 minuty od nałożenia na włosy, wpływa na nie w bardzo pozytywny sposób. Nie korzystałam z 30-minutowej metody z czepkiem, spłukiwałam ją standardowo 10 minut po prysznicu, co dawało naprawdę zadowalający efekt wygładzenia.

Podsumowanie (2014): Żałuję, że przed zastosowaniem tego kosmetyku nie zapoznałam się dokładnie z jego składem. Na samym początku mamy alkohol, mnóstwo konserwantów, a wyciąg z lawsonii i rumianku gdzieś na samym końcu. Oprócz tego, nie wiem jakim cudem uniknęłam efektów ubocznych tartrazyny. Jestem alergikiem. Może miałam szczęście?

Podsumowanie: Tartrazyna tartrazyną, ale porozmawiajmy o aż trzech kontrowersyjnych składnikach w formule maski ;). Czy one naprawdę… muszą tam być? Morał tej bajki jest krótki i niektórym znany, pomimo sympatii użytkowania, już się z maską nie pokochamy. Następnym razem przerzucę się zdecydowanie na któryś z Biovaxów.