Wczoraj minęły dwa lata i trzy miesiące, odkąd po raz ostatni miałam styczność z jakąkolwiek farbą do włosów… Wygląda na to, że nadszedł ten czas w roku, kiedy fotografie do aktualizacji pielęgnacji herów będę wykonywać głównie w domu, a to za sprawą kapryśnej pogody i nieco małym polem do negocjacji, jeśli chodzi o czas. Zapraszam do czytania!
Kosmetyki, jakich używałam w listopadzie:
MYCIE:
– szampon wygładzający z ekstraktem z pomarańczy i kokosu SANTE NATURKOSMETIK
+ sporadycznie (staram się wykończyć zalegające w łazience szampony, których ponownie nie kupię):
– szampon regenerujący HASK ARGAN OIL from Morocco
– szampon Schauma – nature moments – succulent raspberry & sunflower oil
– Nivea Micellar Shampoo – odświeżający szampon micelarny do włosów normalnych i przetłuszczających się
ODŻYWIANIE:
– Rahua – odżywka nawilżająca z olejami morete, rahua, ekstraktem z nasion sacha inchi & organicznymi cukrami z mango
– Petal Fresh – odżywka wygładzająca zapobiegająca puszeniu się włosów z lawendą
– Petal Fresh – odżywka nabłyszczająca z aloesem i cytrusami
– Petal Fresh – odżywka nawilżająca z ekstraktem z nasion winogron i oliwą z oliwek – stosowana na całej długości po spłukaniu szamponu*
– Petal Fresh – odżywka Tea Tree – stosowana na skalp*
– Maska odbudowująca z keratyną – Dream (Artego)
– Odżywka Weleda – kuracja odnawiająca z owsem (nie służyła mi na Maderze, dam jej szansę w Polsce)
– Odżywka nabłyszczająca do włosów pozbawionych blasku Bio-malwa i ekstrakt z pereł – Lavera (również średnio mi służy)*
– Maska PAPAYA HAIR FOOD Garnier*
– Odżywka ECO FRESH NATURALS*
DODATKOWO:
– L`Oreal Paris, Botanicals Fresh Care, Bogate odżywienie, Pomada dyscyplinująca bez spłukiwania do włosów suchych
– olej ANWEN – werbena do włosów niskoporowatych
– olej z owoców awokado – Venus
– olej arganowy
– olej grejpfrutowy ALCHEMY OILS
– wcierka Banfi Hajszesz*
– wcierka z kozieradki
* te kosmetyki udało mi się wykończyć
Mam wrażenie, że wcierka z kozieradki znacząco przyspieszyła wzrost włosów, jednakże nie jest to pewnik. Nie kontroluję przyrostu jak maniak, nie mierzę długości włosów co miesiąc (choć może powinnam lol).
Wcierkę przygotowuję w następujący sposób:
1 łyżeczkę zmielonych nasion kozieradki zalewam 250 ml zagotowanej (lecz nie wrzącej) wody. Parzę pod przykryciem. Nie pomyślawszy o wygodzie, zainwestowałam w zmielone nasiona – Wam polecam ziarenka, będziecie mieli zdecydowanie mniej zachodu z filtrowaniem powstałej zawiesiny. Kiedy płyn przestygnie, przelewam go do małego słoiczka i przechowuję maksymalnie do tygodnia w lodówce, każdego wieczoru aplikując na skórę głowy ilość odpowiadającą pojemności jednej strzykawki. Czy przeszkadza mi zapach? Odrobinę, o czym przekonać mogliście się śledząc moje social media. Obawiam się, że pomimo cudownych efektów (przyspieszony wzrost, zahamowanie wypadania i wysyp baby hair), będę musiała przenieść kurację na weekendy ze względu na pracę i przebywanie wśród ludzi.
Jakie są moje osobiste odczucia odnośnie włosów?
Wiem, że się przerzedziły. Widzę to, czuję to. Zdaję sobie sprawę z tego, że może wyglądałyby lepiej wizualnie, gdybym je podcięła, ale w chwili obecnej nie zależy mi szczególnie na tym, jak wyglądają. Na czym mi zależy najbardziej to… to, aby były… W miarę zdrowe? Za priorytet biorę przede wszystkim skórę głowy, bo to ona jest w tym momencie najważniejsza, zważywszy na załamanie, które przechodziłam latem/początkiem września (włosy wypadały mi garściami). Wszystko wskazuje na to, że powodem wypadania mogą być problemy z tarczycą, ale na razie nie będę Was szczególnie wgłębiać w szczegóły. Chyba czeka mnie znacznie dłuższa podróż regeneracyjna niż mogłoby się wydawać… ; )