W dniu wczorajszym na IG stories poruszyłam dość ciekawą kwestię, a mianowicie coraz częściej zauważany (chociażby w świecie celebrytów) powrót do naturalnego koloru włosów. Wspomniałam też, że znam powód, dla którego tak wiele osób decyduje się na powrót do tzw. naturalek. Powód ten jest nietypowy i podejrzewam, że może wywołać sporo kontrowersji i niemałe zaskoczenie wśród Was, moich czytelników.
Gotowi na poznanie prawdy?
Zanim przejdę do tematu, wypadałoby, żebym na samym wstępie wytłumaczyła termin “cheugy”, którym uraczyłam Was już w samym tytule artykułu. To nowe słowo, które w przeciwieństwie do “śpiulkolota” faktycznie pojawiło się w slangu młodzieżowym w 2021. Wpisując “cheugy” w popularne translatory, nie znajdziemy polskiego odpowiednika ani odpowiedzi, co tak naprawdę oznacza, a to dlatego, że jego historia jest trochę bardziej rozbudowana niż oczekiwane przez wszystkich proste wytłumaczenie.
Wyrażenie “cheugy” to odpowiednik popularnego słowa “boomer”. Zostało stworzone co prawda wcześniej, w 2013 roku, jednakże dopiero wiosną 2021 zyskało na popularności, a to za sprawą TikToka. Użyła go 24-letnia copywriterka z Los Angeles, Hallie Cain.
Omawiany przeze mnie termin wymawiany jako “czugi”, stosowany jest w celu określenia czegoś niemodnego, “starania się”, robienia rzeczy na siłę, jednym słowem rzeczy przestarzałych i kiczowatych. Co ciekawe, pokoleniem, któremu najbardziej obrywa się od Gen Z stwierdzeniem, że ich zachowanie jest “cheugy”, wcale nie są nasi rodzice czy dziadkowie. To milenialsi i całe ich dzieciństwo – bajki Disneya, kultowy serial “Przyjaciele”, “Harry Potter”, ale również cytaty motywacyjne na ścianach czy noszenie krawata pod kolor sukienki. Ostatnio do listy tandetnych trendów dopisane zostało… rozjaśnianie włosów.
Przez kogo i dlaczego?
Burzę w mediach wywołał artykuł na I-D magazine. Laura Pitcher trafnie zauważyła, że drastycznie rozjaśniane włosy mogą pomału przechodzić do historii. Wiele kobiet (w tym i ja) decyduje się na przyciemnienie koloru włosów zimą, jednakże ilość celebrytek, które zdecydowały się na ten krok w stosunkowo podobnym czasie prowadzi do zadania sobie pytania. Czy jasny blond jest nadal w modzie?
Robym DelMonte, autorka podcastu GirlBossTown, zapytała swoich słuchaczy, czy w związku z tym, iż rozjaśnianie włosów uważane jest za “cheugy”, powinna przyciemnić włosy czy pozostać przy swoim. Odpowiedzi były podzielone. Jedna z użytkowniczek odpisała: “Jeżeli bycie ‘cool’ wiąże się z rezygnacją z blondu, mogę być niefajna.”
“Sztuczna opalenizna i nienaturalna platyna są mega cheugy.” – możemy przeczytać w kolejnym komentarzu.
Nie ma wątpliwości, że trendy związane z blondem ulegały intensywnym zmianom na przestrzeni ostatnich lat. Zamiast srebrnych refleksów, które mogliśmy widywać na ulicach jeszcze kilka lat temu, do niedawna coraz częściej widoczne były inspirowane latami dziewięćdziesiątymi wolf-cuty o ciepłym odcieniu, zapoczątkowane rzekomo przez Billie Eilish (eye-roll) na początku tego roku. Czy włosowe trendy dyktowane przez wpływowe gwiazdy wystarczą, aby utrzymać blond na fali?
“Coraz częstszym wyborem naszych klientek są kontrastowe pasemka uzyskane przez połączenie jasnego blondu i brązu. Wygląda na to, że nostalgiczny powrót do kontrastu jest bardziej akceptowalną formą od jasnego odcienia, wybieranego nieironicznie (z połączeniem rozjaśnionych brwi i cięcia typu buzz)” – mówi Carla Salceda, dyrektor koloru w Sassoon Academy.
Kolejną, powtarzalną prośbą, jaką Carla zauważyła wśród swoich klientek jest to, aby rozjaśnione włosy wyglądały tak, jakby uzyskany efekt został wykonany w domu. Oznacza to, że jej klientkom zależy na bardziej subtelnych i nierzucających się w oczy zmianach. “Nie chcą wyglądać tak, jakby dopiero co wyszły z salonu fryzjerskiego. Pożądany efekt to surowy blond, coś bliższego naturze.”
Wiele osób świadomie rezygnuje z rozjaśniacza, w wyniku samodzielnych prób rozjaśnienia włosów podczas pierwszego lockdownu. Nieudane eksperymenty włosowe to jeden z powodów, który skutecznie zniechęca do widocznych zmian. W 2008 roku, miała miejsce podobna sytuacja, związana z kryzysem gospodarczym. Dziewczyny, których nie stać było na regularne odwiedzanie salonów fryzjerskich by poprawić odrosty, masowo rezygnowały z rozjaśnionych włosów, a wspomniany odrost stał się trendem widocznym przede wszystkim w społecznościach indie.
Michael Nolte, dyrektor kreatywny Beautystreams uważa, iż trend powrotu do natury jest nierozerwalnie związany ze zmianami dotyczącymi dywersyfikacji ideałów piękna. “Dzięki rosnącemu zróżnicowaniu typów urody reprezentowanych w mediach i prezentowaniu naturalnego koloru włosów, o wiele łatwiej jest podkreślić pochodzenie i kulturę danej osoby. To sposób na stanięcie w opozycji do wpojonego nam na przestrzeni lat ideału “white beauty”. Mając to na uwadze, Nolte wyjaśnia, że samo bycie blondynką nie wyszło z mody, ale idea, iż jest to najwyższy amerykański standard piękna reprezentujący high glam (przypomnijcie sobie symbole seksapilu Starego Hollywood – Marilyn Monroe, Brigitte Bardot, Jayne Mansfield), nie ma prawa bytu.
Michael zauważa również, że zainteresowanie naturalną pielęgnacją, także zwiększa świadomość na temat chociażby zdrowia skóry głowy i zniechęca do rozjaśniacza. Niedawne badania trendów kolorystycznych Beautysreams wykazało, iż ciemnoskórzy klienci preferują odcienie karmelowego blondu, zamiast platyny, ponieważ ekstremalne rozjaśnianie może wpłynąć na naturalną teksturę włosów.
Jak z każdym trendem, z pewnością pozostaną osoby dążące do osiągnięcia platyny ala Britney Spears, zwłaszcza, że dotarliśmy do momentu, w którym moda z początku 2000 roku przechodzi swój największy renesans. I chociaż jasny blond nigdy nie wyjdzie z mody, społeczne podejście do chemicznych rozjaśnień ulega ogromnemu przewrotowi. Z jednej strony pojawiają się komentarze dotyczące “kiczowatości” jasnego blondu, z drugiej natomiast zwolennicy naturalnych kolorów uważają rozjaśnione włosy i utrzymywanie ich w dobrej kondycji za “przywilej” bogatych warstw społecznych, toteż świadomie odchodzą od manifestowania swojego statusu poprzez kolor włosów na głowie. A co z terminami “bogaty odcień brązu”, “klasyczny brąz”, “drapieżny, ale z klasą”, stosowane głównie wtedy, kiedy na taki odcień decyduje się jakaś białoskóra celebrytka?
Wyświetl ten post na Instagramie
Idzie ogłupieć, zwłaszcza, że przy odpowiedniej wiedzy, jasny blond jest łatwy i możliwy do uzyskania w domu, czego jestem największym dowodem. W swoim życiu przeszłam kilka nieudanych koloryzacji na jasny blond, wiele z nich z pomocą “profesjonalistów” i co ciekawe dopiero po wzięciu sprawy (włosów) we własne ręce, uzyskałam wymarzony odcień. Notabene, bez rzekomego zniszczenia, na które nastawiał mnie fryzjer twierdzący, że bez kilkukrotnej sesji kąpieli rozjaśniających, nie uzyskam efektu ze zdjęć z Pinteresta… Może zabrzmię rewolucyjnie, może oburzę obserwujące mnie fryzjerki, ale według mnie mit o konieczności wydawania setek, jak nie tysięcy złotych na uzyskanie wymarzonej platyny został stworzony przez środowisko fryzjerskie głównie w celach zarobkowych. Rozjaśniłam włosy bez najmniejszego problemu i były mniej zniszczone niż po wizycie u niejednego “profesjonalisty”.
Wróćmy jednak do głównego tematu dzisiejszego artykułu, a mianowicie na próbę odpowiedzenia na pytanie: czy blond włosy są tandetne? I czy powinniśmy ślepo dążyć za trendem z Zachodu? Wrócić do natury, celebrować naturalne piękno i “ukrywać” fakt posiadania pieniędzy na regularne wizyty w salonie fryzjerskim?
Osobiście myślę, że najbardziej “cheugy” – tandentnym, kiczowatym i nieakceptowalnym zachowaniem z wyżej wspomnianych jest wtykanie nosa w nieswoje sprawy i ocenianie ludzi pod względem koloru włosów, na jaki się decydują. Przykrą rzeczą jest fakt, że celebryci to swego rodzaju figury podtrzymujące powstający trend i wpędzające obserwatorów w poczucie nagłej konieczności na zmiany czy strachu, że ich obecna fryzura może mijać się z tym, co obecnie szanowane jest “na salonach”.
Powtarzam to przy każdej możliwej okazji, ale to włosy powinny być dla nas, a nie my dla nich, a nasze fryzury nie powinny w żaden sposób sugerować żadnych przesłanek społeczno-socjologicznych. Czuję ból w klatce piersiowej na myśl, że naturalna blondynka może być uważana przez kogoś za gorszą lub nadmiernie eksponującą swój status społeczny tylko dlatego, że jej głowę zdobią jasne włosy. Albo, że ktoś zbierze się na odwagę sugestii, by przefarbowała się na bogaty brąz, bo “wygląda tandetnie”.
Jest końcówka 2021 roku, a niektórzy ludzie nadal tworzą terminy służące do zdołowania innych, zapominając, że samo doszukiwanie się nieistniejącego i wyimaginowanego problemu u drugiej osoby to a-b-s-o-l-u-t-n-e dno dnów.
Thanks for coming to my hai talk.