Gdybym miała wymienić minimum trzy rodzaje ziół, które: naprawdę lubię pić, przypadły do gustu moim kubkom smakowym (co jest rzadkością, serio) i których właściwości cenię sobie nade wszystko, na pierwszy ogień niewątpliwie poleciałby … rumianek.
Gatunek tej rośliny jest mi niezwykle bliski od najmłodszych lat. Dorastałam w małym miasteczku, gdzie łąki były w odległości rzutu beretem, a co za tym idzie, wycieczki po zioła mogłam przez długi, długi czas dzieciństwa nazywać chlebem powszednim. Babcia dość często robiła płukanki rumiankowe, którymi (poza myciem włosów rumiankowym Johnson’s Baby), podkreślała jasne refleksy moich naturalnych blond herów.