Byłam święcie przekonana, że wrzuciłam już recenzję retinolu 0,2% The Ordinary, natomiast po skończeniu pracy nad zdjęciami do recenzji dzisiejszego serum, uświadomiłam sobie, że wcale nie ;d. Trochę się więc ta kolejność poprzestawia (i kolejna recenzja jaką otrzymacie, będzie dotyczyła retinolu o niższej sile), ale nie powinno to mieć żadnego wpływu na… No nie wiem, przyjemność czytania bloga, czy coś. Zacznijmy może od początku. Jak i dlaczego rozpoczęłam przygodę z retinolem?
Czym jest retinol?
Przyjęło się mówić, że jest to substancja przeciwstarzeniowa, ale w dzisiejszym wpisie udowodnię Wam, że specyfik ten odnajdzie się także w kosmetyczce młodych osób!
Otóż retinol to tak naprawdę pochodna witaminy A. Wykorzystuje się go w leczeniu zmian trądzikowych i przebarwień skórnych (i tak też trafiłam na ten specyfik w pierwszej kolejności, z polecenia dermatolożki), mało tego może wpłynąć na wygładzenie pierwszych zmarszczek mimicznych. Witamina A, zwana również witaminą młodości sprawia, że skóra zdecydowanie wolniej się starzeje – już po kilku tygodniach stosowania retinolu można dostrzec, że skóra wygląda młodziej – retinol złuszcza i normalizuje skórę twarzy, a zniszczona przez nań warstwa naskórka zostaje zredukowana.
Kolejne etapy stosowania retinolu poprawiają kondycję głębszych warstw skóry – dzięki retinolowi wzrasta liczba fibroblastów, zwiększa się produkcja kolagenu i elastyny, natomiast budowa i funkcjonowanie żywej warstwy skóry ulega znacznemu polepszeniu. Efekt? Jędrniejsza i elastyczniejsza skóra, mniej zmarszczek.
Retinol doskonale sprawdza się przy cerze tłustej – reguluje ilość wydzielanego łoju, odblokowuje i zwęża pory, zmniejszając tendencję do tworzenia się zaskórników i wyprysków. Pomimo terapii izotretynoiną, moja skóra nadal potrafi sprawiać mi przykre niespodzianki, aczkolwiek odkąd zaczęłam regularnie korzystać z dobrodziejstw retinolu, problem praktycznie zredukował się do zera. Najważniejsza korzyść, jaką udało mi się zaobserwować, to przede wszystkim poprawa kolorytu skóry i redukcja przebarwień. Od ponad roku nie używam żadnego podkładu, a idealny wygląd cery zawdzięczam prawdopodobnie głównie retinolowi. Substancja ta przyczynia się do powstawania nowych naczyń krwionośnych w skórze, które odżywiają i dotleniają tkankę łączną naskórka. To podstawa blasku i zdrowego kolorytu cery.
Co ciekawe, to właśnie retinol nauczył mnie regularnego korzystania z SPF. Osobiście nie zauważyłam żadnego zaczerwienienia i wysuszenia skóry (co może się zdarzyć na początku terapii retinolem – to właśnie dlatego zaczynamy od kosmetyków z najmniejszą zawartością tej cudotwórczej substancji). W kontakcie ze słońcem, może dojść do podrażnienia skóry i pojawienia się przebarwień, dlatego też krem z filtrem (co najmniej 30stka) przy stosowaniu retinolu to absolutna podstawa. To także powód, dla którego retinol najlepiej stosować na noc.
I tutaj ważna uwaga. Retinolu, podobnie jak izotretynoiny, nie można stosować w okresie ciąży i karmienia piersią.