I stało się! Po sukcesywnym wykończeniu Grasshoppera, o którym pisałam tutaj, dotarłam do denka z… magicznymi grzybami. I nie, nie chodzi o wcierkę z halucynów (choć nie ukrywam, pewnie byłoby to ciekawe doświadczenie widzieć dziwne wzorki po wtarciu w skórę głowy wcierki), a o opartą na bazie wodnej z wysoką zawartością pozyskanego przez producenta ekstraktu z grzybów shitake.