Powiem tak. Czy my w ogóle pamiętamy ostatnią aktualizację pielęgnacji włosów, jaką wrzucałam na tego bloga? Ja osobiście nie. Moje włosy od tamtego czasu zdążyły przejść wiele metamorfoz, ale na szczęście z marnym skutkiem jeśli chodzi o zniszczenia (w zasadzie ostatnie rozjaśnianie zafundowałam im półtora tygodnia temu, ale o tym później). Wszystkich zainteresowanych tym, jak wygląda moja obecna pielęgnacja, serdecznie zapraszam do rozwinięcia.
Tyle tego jest, że nie mam pojęcia od czego zacząć, ale może od kosmetyków i rytuałów, bez których totalnie nie wyobrażam sobie życia.
Przez rozjaśnianie włosy stały się średnio, a momentami nawet wysoko-porowate. W związku z tym nawilżanie, odżywianie, olejowanie – to podstawa. W ciągu dnia staram się zabezpieczać włosy przed otarciami, więc rzadko kiedy można widzieć mnie w rozpuszczonych – na długość nakładam naprzemiennie: odrobinę odżywki Anwen (nawilżający bez) / oleju Anwen (mam resztki werbeny) / żelu z kwasem hialuronowym Miracle Island.
Jeśli chodzi o wcierki, tutaj trochę eksperymentuję – postanowiłam wykończyć Banfi (pomimo tego, że niespecjalnie za nią przepadam), natomiast wieczorami linię włosów nacieram Loxon Max 5% (o działaniu minoksidilu pisałam tutaj).
Co do mycia, obecnie stosuję szampon do włosów Anwen (mint it up) i fioletowego szamponu Fanola. Zrezygnowałam z metody O-M-O, obecnie myję włosy w następujący sposób:
1. mycie skóry głowy mint it up
2. mycie FANOLĄ
3. nałożenie na długość ucho-końcówki maski PILOMAX WAX do włosów blond
i tyle! Efekty może i nie są spektakularne pod względem wyglądu (włosom zdecydowanie brakuje dociążenia), ale nadrabiam pielęgnacją na co dzień. Chciałabym nieco stonować kolor, żeby nie był taki różnorodny, ale na wizytę u fryzjera znajdę czas dopiero po operacji wyjmowania płytek tytanowych (i genioplastyce). Zastanawiałam się nad samodzielnym podcięciem z 2-3cm przed operacją, ale sama nie wiem… Co myślicie?