Przybywam z recenzją. Dawno nie było, więc czuję się trochę wyrwana z rytmu, ale mam nadzieję, że przedstawię dzisiejszy produkt w samych superlatywach, ponieważ na to właśnie zasługuje. Mowa o szamponie HairyTale Cosmetics, który swoją premierę miał stosunkowo niedawno, więc takich obszernych, szczegółowych recek nie znajdziecie pewnie zbyt wiele, ale po to właśnie jestem i po to klikam właśnie znaki w swej niespłaconej klawiaturze na kredyt. Lel. Przejdźmy jednak do meritum.
I’m here with a review. It’s been a while, so I feel a bit out of practice, but I hope I can present today’s product in the best possible light — because it truly deserves it. I’m talking about the HairyTale Cosmetics shampoo, which was released quite recently, so you probably won’t find many detailed, in-depth reviews out there yet. But that’s exactly why I’m here, clicking away on my still-unpaid, credit-bought keyboard. Lol. Anyway, let’s get to the point.