Tłum przemówił, tłum zyskał. Nie planowałam dzisiejszej recenzji, ale zbyt dużo osób opowiedziało się za chęcią przeczytania moich dzisiejsyzch wypocin, więc oto jestem. W końcu nadszedł dzień, w którym udało mi się wykończyć cały mini-zestaw-podróżniczy różowych kosmetyków Sol de Janeiro Beija Flor. Na wstępie nadmienię, że w pierwszej kolejności zużyłam żel pod prysznic, w drugiej – skończyła mi się mgiełka, w trzeciej natomiast balsam do ciała. I tak, ma to związek z tym, z jaką częstotliwością wracałam do danego produktu – bo nie używałam ich symultanicznie non stop aż do wykończenia.
mgiełki zapachowe
Sol de Janeiro – Brazilian Crush Cheirosa 61 – Pistachio & Salted Caramel
Realizowanie dzisiejszej recenzji jest w pewnym stopniu, w odczuciu… Wręcz nielegalne. Obiecywałam sobie przecież, że koniec z tym, nawet jeśli wykończę przysłowiową perełkę.
Kilka takich perełek właśnie dotarło do denka i powiem Wam szczerze, że aż krzyczą z szuflady, domagając się chwilowej wolności, ‚otrzymania’ sesji i paru pochlebnych słów. Mówiąc metaforycznie, liczą na kilka sekund sławy. Na kręcenie YouTube’owego filmu nie mam jeszcze totalnie siły / psychiki, ale kto wie? Może zmobilizuję się do podcastu?
Przejdźmy jednak do mgiełki, o której chcę dzisiaj napisać…