U-w-i-e-l-b-i-a-m pisanie tego typu recenzji. Przez ‘tego typu’ mam na myśli recenzowanie produktów, których nie wykończyłam w pełni przez… własną ślamazarność. 70% kosmetyku, który dzisiaj opiszę wylądowało bowiem w zlewie, w momencie, kiedy próbowałam wykazać się podzielnością uwagi i w jednej ręce trzymałam otwartą buteleczkę z kwasem mlekowym The Ordinary, a drugą robiłam coś innego (na szczęście już nie pamiętam co, ale wiem, że była to mało istotna rzecz, co wprawiło mnie po wylaniu owego cuda w jeszcze większą złość). Ale do rzeczy. The Ordinary – Lactic Acid 10% + HA, peeling z 10% kwasem mlekowym i kwasem hialuronowym. Polecam? Nie polecam?
tasmannia lanceolata fruit/leaf extract
SMOCZA KREW THE ORDINARY (30% AHA + 2% BHA PEELING SOLUTION)
Zwlekałam z pisaniem recenzji tego produktu dość długo, a to dlatego, że odnoszę wrażenie, iż wszyscy go znają i nikomu tak naprawdę nie trzeba go przedstawiać. Świadomie lub mniej świadomie dbające o cerę urodomaniaczki z kosmetykami The Ordinary prawdopodobnie miały do czynienia. Mnie samą do opisywanej przeze mnie mieszanki kwasów przekonała potoczna nazwa aka. smocza krew. Kto nie chciałby wypróbować na sobie legendarnej smoczej krwi?